niedziela, 24 listopada 2013

Co nowego u mnie?

Hmmm... Znowu zaczynam od tłumaczenia się, bo dawno mnie nie było, a działo się, działo...
Spadły liście z drzew, a moja córka skończyła 10 lat, co przypięczętowała trzema imprezami i trzema tortami. Wszystkie robiłyśmy wspólnie, nie bez przygód, bo takie "sama, sama" u dziesięciolatki może generować różne katastrofy. Koniec końców tąpnięty z jednej strony tort przykryłyśmy kolorowymi wiórkami i dwadzieścioro gości (średnia wieku 8.7) zjadło czekoladowe cudo do ostatniego okruszka.  Niektórych prezentów nie zdążyła jeszcze otworzyć, część zaanektował Franio, a część już wisi, leży albo powiewa.  
Julek skończy 12 lat za miesiąc, ale na razie mówi, że nie chce imprezy. Mam nadzieję, że nie zmieni zdania w ostatniej chwili. Ale jestem przygotowana, jakby co to tort bezowy z kremem z mascarpone i słuchawki w prezencie. Szczęśliwie mam link do tych słuchawek, bo ja się na tym nie znam.
Franio ma etap rycerza, pogromcy smoków, ewentualnie rycerza, który ratuje lalki i siostrzyczkę z łap dinozaurów ( z akcentem na "u").
 
Mam trzeciego kota, którego nazwałam Bronek. Jest czarny, podobny do diabełka i absolutnie uroczy. Już się do nas przyzwyczaił, wchodzi, gdzie można, najlepiej na głowę. Na włosach w końcu najlepiej się leży i ugniata łapką. Milla go zaakceptowała, Mello też (teraz patrzy z dezaprobatą co młodzież wyprawia i miauczy), więc jest dobrze. Przy okazji pojawienia się Bronka wymyśliłam dobry tytuł na powieść dla nastolatek "Przebiegłam drogę czarnemu kotu". Można wykorzystać, bo ja raczej chyba nie napiszę takiej książki ;-)
 
A propos mnie i książek. Byłam w Krakowie na Tagach Książki. Mam śliczne zdjęcia ;-) Uśmiecham się na nich, bo dzieciaki przychodziły po kolejną część "Julka i Mai" i pytały, kiedy następna i następna... I jakby kto pytał, to następna w lutym. Obecnie się redaguje i rysuje. Mogę tylko zdradzić, że bohaterowie są częściowo ci sami, co w części trzeciej, poza tym wracam ( w pewnym sensie) do umysłu ludzkiego, a jako zabawna postać występuje tym razem przemądrzały, mówiący, niebieski kot.
 Z wydawnictwem Akapit Press pojechałam jeszcze do Wrocławia i tam spotkanie z dzieciakami było jak zawsze magiczne. Poznałam Bartka, który jest fanem cyklu, ma zamiar tworzyć filmy animowane, a pierwszy film, który właśnie powstaje z jego ręki, to "Julek i Maja w labiryncie". Wyobrażacie sobie? I jeszcze zapłaty nie chce... ;-) Przy okazji zapraszam wszystkich do Łodzi, na Piotrkowską, gdzie w Muzeum Włókiennictwa o 12.00 w niedzielę 1.12.13 r. odbędzie się spotkanie miłośników ciekawej książki. Kto z Łodzi - zapraszam.
A moje inne książki... 
Spełniają się moje marzenia. Na poczatek te o tłumaczeniu moich książek. I oto jest. "O małpce, która spadła z drzewa" została przetłumaczona na język angielski. 
Jest w formie ebooka w Amazonie, w formacie Apple, cokolwiek to znaczy. Pozostaje tylko dotrzeć do odbiorców (czyli rodziców dzieci chorych na padaczkę). Staram się, staram. I pomaga mi wielu ludzi, zupełnie bezinteresownie, za co składam serdeczne podziękowania.  
 
"Lady M." wyjdzie jednak po nowym roku. Nie ma sensu wypuszczać książki teraz, tuż przed Świętami, żeby zginęła w powodzi książkowej wydawnictw, które mają dużo większe możliwości reklamy swoich książek niż moje wydawnictwo "2-gie piętro". Ja też nie mam cierpliwości, ale za to książka będzie naprawdę piękna i bardzo starannie przygotowana.
Pojawiło się trochę nowych recenzji "Olśnień". Od Magdy Paź i Kasi Hordyniec. Bardzo dziękuję, dziewczyny.
"Orfeusza" prawie nie ma. W niektórych księgarniach Świata Książki są pojedyncze egzemplarze, poza tym na Allegro. Ale obiecuję, że "Orfeusz" będzie. Obiecuję także nowe "Olśnienia". No właśnie...
I tych obietnic dotrzymam...

piątek, 27 września 2013

Niebawem pojawią się nowe książki mojego autorstwa :)

Wir codziennych zajęć okazał się wirem zbyt wciągającym, żebym miała czas na napisanie kilku słów. Tak właśnie minął mi prawie cały wrzesień. Ale zadałam sobie pytanie... Czy chciałabym zostać wciągnięta i zajmować się wyłącznie pilnowaniem terminów dowiezienia dzieci w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie? No nie, odpowiedziałam sobie sama. Przecież zawsze jestem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Trudno o bardziej "odpowiednią" osobę ode mnie. Zatem... 

Skończyłam czwartą część Julka i Mai. Nadałam jej roboczy tytuł "Misja czwarta". W ten sposób chciałam, żeby książeczki miały jakieś numery ułatwiające czytelnikom sięgnięcie po kolejny tomik. W przypadku czwartej części, to akurat istotne, ponieważ jest kontynuacją trzeciej. Wprawdzie zarzekałam się, że na trzech częściach poprzestanę, ale napisałam czwartą część trylogii, a kto wie, może przy piątej nazwę ją "siedmioksiągiem", tak na wszelki wypadek W listopadzie wyjdzie moja kolejna powieść. Ona też ma roboczy tytuł "Być jak lady Makbet". To już jej drugi roboczy tytuł.  Pierwszy "Lady M." nie kojarzył się z krwawą małżonką Makbeta tak bezpośrednio, jakbym sobie tego życzyła. I to chyba na tyle... 

Jesień się zaczęła, nie mimozami, tylko strugami deszczu. Gdzie się podziały długie, jesienne wieczory? Co się zbiorę do pisania, to już po 23.00... Marudzę, wiem... Ale przynajmniej zdjęcie profilowe zmieniłam na letnie. Tak dla poprawy nastroju :) 




poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Co u mnie?

I po wakacjach... Ale nie narzekam. Wypoczęłam, nabrałam wiatru w żagle i napisałam czwartą część przygód Julka i Mai. Teraz myślę o imprezie we Wrocławiu, na którą bardzo serdecznie wszystkich zapraszam. A zaraz potem wychodzi moja druga powieść... Zapowiada się pracowita jesień:)
 To z tego roku, Warszawa wakacyjna :-) 
W między czasie pojawił się wywiad u Asymaki: 
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-abena-grabowska-grzyb-i.html 
i konkurs z moimi Olśnieniami do wygrania. Bałam się, że nikt nie będzie chciał wziąć udziału, ale jednak byli chętni. Wygrała Kwiatusia, która odpowiedziała na moje pytanie:
Czy lubisz czytać o kobietach, które mają problemy, uzasadnij dlaczego tak lub dlaczego nie.  
Napisała tak:
 

Pewnie, że lubię ... bo sama jestem kobietą, a która z nas nie ma mniejszych lub większych problemów. Każda z nas ma zmienne nastroje, bałagan w torebce, swoje radości, kompleksy i wspomniane wcześniej bolączki dnia codziennego. To wszystko składa się na to że, bohaterka jest bardziej realna. Taka literatura potrafi wywołać u mnie skrajne emocje, wzruszając i zmuszając do refleksji… "Co ja bym zrobiła na miejscu postaci literackiej?" oraz pomóc rozwiązać problem, jeżeli takowy u mnie występuje. W powieści szukam szczypty optymizmu, bo jak „Bohaterce się udało, to dlaczego mi miałoby się nie udać!”, a jak jej nie uda się rozwiązać kłopotu – to może przynajmniej mi pomoże go uniknąć lub mu zapobiec.

Zapraszam naprawdę bardzo serdecznie na LiteraTurę!!!



LiteraTura I Wrocław 2013
Godzina 14.00 Park Staromiejski – Teatr Lalek; pl. Teatralny 4
„Umiem czytać wszędzie”
Godzina 16.00 Księgarnia Matras; ul. Świdnicka 28
„Labirynt literackich doznań”
Godzina 16.00 Teatr Arka; ul. Mennicza 4 (wejście od ul.Świdnickiej 28)
„Opowiem Ci o…”
Godzina 20.00 Wymarsz spod Matrasa; ul. Świdnicka 28
„I co tam się w słowach chowa”
Godzina 20.45 Most Tumski (Most Zakochanych)
„Zaczytani są wśród nas”
Godzina 21.00 Antykwariat Szarlatan; ul. Szczytnicka 51
„Nowe do starego”
Godzina 22.00 Pergola – Wrocławska fontanna przy Hali Stulecia; ul. Wystawowa 1
„Wrocławskie inspiracje – uwolnij książkę”
Godzina 23.00 After Party; Rynek
-------------------------------------------------------------/
Wydaj książkę razem z Nami
Zapraszamy wszystkich Autorów, w szczególności debiutantów pragnących urzeczywistnić własne marzenia, czyli wydać swoją książkę.

Księgarnia Matras od 16.00 do 20.00
- 25 %* na wszystkie artykuły nie objęte promocją w dniu 31.08.2013 podczas trwania ewentu.
* promocja nie dotyczy podręczników, nie łączy się z innymi akcjami wewnętrznymi

Konkursy, wywiady, prezentacje
Warto wybrać się na spotkania autorskie, będzie możliwość porozmawiania i otrzymania autografów, a poza tym wystawy, warsztaty dla młodszych, starszych i najstarszych miłośników literatury.



środa, 31 lipca 2013

Lato...


Troszkę zaniedbałam blog. Brak czasu niestety.
Po pierwsze są już zwycięzcy konkursu, którzy wygrali moją powieść "Coraz mniej olśnień" na stronie magazynu Obsesje. Gratuluję!

Na blogu Mariki pierwszy odcinek moich fascynacji literackich :-) Czyli książki dzieciństwa :-)

Ponadto zapraszam do czytania artykułu Ani Grzyb na mój temat na portalu dla Lejdis.pl: 
Po 25 latach wsiadłam na koń... I okazało się, że jadę. Koń jaki jest nie bardzo widać, bo córka celowała komórką we mnie, a nie w konia...coś tam jednak można dostrzec ;-)
I jeszcze jedno moje zdjęcie, wakacyjne...
Byłam też na koncercie. Piosenka z ostatniej płyty. Pięknie wykonana na koncercie. Leonard Cohen -Amen.
 

Zapraszam też do zapoznania się z twórczością Leonarda Cohena, w książce zatytułowanej "Księga tęsknoty", z przekładem Daniela Wyszogrodzkiego. Polecam! 
Pozdrawiam serdecznie i udanych wakacji!





środa, 10 lipca 2013

piękna recenzja, dziękuję :)

Cieszy mnie niezwykle, kiedy czytelnik jedzie do Bułgarii i dzieli się potem ze mną swoimi przeżyciami. A, jeśli Orfeusz jest przydatny w jakimkolwiek stopniu podczas pobytu w Bułgarii, to tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że warto było napisać tę książkę. 
Mimo, że Orfeusz ukazał się nieco ponad dwa lata temu, wciąż jest lekturą podróżników wybierających ten wspaniały kraj na spędzenie urlopu. 
Oto recenzja, jaką dopiero co otrzymałam, dziękuję:



Właściwie trudno zdecydować, do jakiego gatunku należałoby zaliczyć książkę Ałbeny Grabowskiej-Grzyb „Tam, gdzie urodził się Orfeusz. Bułgaria, jakiej nie znacie” (Świat Książki 2011). Jest to po trosze pamiętnik, wiele tu bowiem wspomnień z dzieciństwa autorki, ale i relacji z dzisiejszych spotkań z ludźmi w jej rodzinnych stronach. Rodzina autorki ze strony matki pochodzi z leżącej w Rodopach miejscowości Czepełare, w której autorka spędzała w dzieciństwie każde wakacje. Po trosze przewodnik turystyczny, bo znajduje się tu wiele informacji geograficznych i praktycznych porad, użytecznych dla kogoś, kto chciałby udać się w wędrówkę po Rodopach (zarówno po górach, jak i leżących pomiędzy nimi miejscowościach). Nie brakuje w niej również wtrętów kulinarnych, choć „wtrętów” to może złe słowo, bo rodopskie jedzenie (wraz z winem) zyskuje w tej książce rangę osobnego bohatera. Właściwie nie ma tu spotkań, którym nie towarzyszyłoby jedzenie i nie ma tu potraw, choćby najdrobniejszych przekąsek, które nie wiązałyby się ze spotkaniem. Znaczną część książki, zwłaszcza w końcowych partiach, wypełniają informacje historyczne, zbliżając ją do podręcznika historii (jako osobny dodatek na końcu zostało umieszczone zwięzłe kalendarium historii Traków i Bułgarów). Do tego dochodzą wątki właściwe dla powieści historycznej, związane zwłaszcza z postacią Orfeusza - próba ukazania go jako postaci na poły historycznej. Na końcu zostało także zamieszczonych kilkanaście przepisów kulinarnych, co nasuwa skojarzenia z poradnikiem kulinarnym.  

            Gdybym miał natomiast odpowiedzieć na pytanie, o czym jest przede wszystkim ta książka, to stwierdziłbym, że o ludziach, mieszkańcach Rodopów. Autorce udała się rzecz niełatwa, niezależnie bowiem od dokonanego z gruntowną znajomością rzeczy przedstawienia zwyczajów, kultury i typowych zachowań mieszkańców, nie zatrzymała się na poziomie, by tak rzec, wyłącznie etnograficznym, lecz potrafiła odsłonić bogactwo subtelnych motywacji, które kryją się za ludzkimi zachowaniami. To może daleko idące skojarzenie, ale odebrałem tę książkę jak swego rodzaju praktyczną ilustrację zasadniczych wątków „filozofii dramatu” Józefa Tischnera: motyw spotkania, relacja dialogiczna, obecność drugiego człowieka, która staje się dla mnie zobowiązaniem, wspaniałomyślność. Ot, choćby postać uczinajki, która zawsze przychodzi z podarunkiem, ale sama niczego przyjąć nie chce i nigdy nie chce sprawiać kłopotu. Jeżeli udaje się czasem wymusić na niej przyjęcie podarunku lub jakiejś przysługi, to tylko na zasadzie „szantażu” poważnymi argumentami, najczęściej natury religijnej, odnoszącymi się zwłaszcza do bliskich zmarłych. Bystre są obserwacje autorki na temat związku religii z codzienną obyczajowością. Dzięki nim uświadamiamy sobie, że za wieloma pięknymi zachowaniami stoi właśnie tradycja religijna, czasem przemieszana z ludową zabobonnością. Autorka dobrze rozumie, zarówno obrzędowość, jak i teologię prawosławną i potrafi przejrzyście wyjaśnić związane z nimi zjawiska. Za cenną uważam jej erudycyjną dygresję na temat różnic doktrynalnych pomiędzy chrześcijaństwem prawosławnym a rzymskokatolickim. Takich erudycyjnych dygresji, na różne tematy, jest w książce więcej, co z całą pewnością należy uznać za jej atut. Napotykamy tu liczne odwołania do historyków starożytnych: Tukidydesa, Herodota i Strabona, cytaty z Wergiliusza, odwołania do postaci z mitologii greckiej i rzymskiej, i tak dalej.

            Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien niedostatek, który moim zdaniem stanowi brak indeksu osób i nazw miejscowych. Ponieważ książka liczy ponad 300 stron, to w chwili, gdy pragniemy wrócić do opisu jakiejś miejscowości lub odświeżyć sobie informacje o jakiejś postaci historycznej, o której czytaliśmy kilkadziesiąt stron wcześniej, trochę czasu zajmie, zanim odnajdziemy stosowne miejsce. Innym mankamentem jest, o czym wspominają już recenzje zamieszczone na blogu autorki, brak jakiejkolwiek konkluzji. Oczekiwalibyśmy jednak od autorki jakiegoś podsumowania, w którym dobitniej podkreśliłaby, co chciała czytelnikowi przede wszystkim przekazać, co dla niej samej jest na stronach tej książki szczególnie ważne. Pewne uwagi na ten temat poczyniła autorka we wstępie (s. 8).

            Warto jeszcze wspomnieć o stronie formalnej omawianej lektury. Podoba mi się proza Ałbeny Grabowskiej-Grzyb. To kawałek dobrej współczesnej, bezpretensjonalnej prozy polskiej. Autorka pisze na ogół zdaniami zwięzłymi, przejrzystymi, jej proza ma ładny rytm. Aż by się chciało usłyszeć ten tekst w wersji czytanej, w interpretacji jakiegoś wrażliwego na słowo aktora. Bardzo trafne są także wybory onomastyczne autorki. Sprawa nie była zapewne prosta, bo wiele nazw własnych, czy to miejscowych, czy to osobowych, dotyczących Rodopów, nie ma w polszczyźnie utrwalonego statusu (może poza literaturą fachową). Możliwe, że niektóre zostały spolszczone po raz pierwszy dopiero przez autorkę. Jeśli tak, to zostało to dokonane w zgodzie z normami języka polskiego. Nic tu nie razi. Ja na przykład pierwszy raz spotkałem się z formą „Rodopczanie” na oznaczenie mieszkańców Rodopów. Podoba mi się ten wyraz.

            Natomiast niekiedy przy lekturze pewną trudność sprawiało mi zorientowanie się, czy chodzi o nazwą własną, czy wyraz pospolity. Mam na myśli przede wszystkim wplecione w narrację wyrazy bułgarskie, będące nazwami pokrewieństwa. Chodzi mi zwłaszcza o wzmiankowaną już wyżej uczinajkę. Z jednego z początkowych rozdziałów, zatytułowanego zresztą „Uczinajka” (gdzie zostaje też wyjaśnione, kogo ten wyraz oznacza w relacji pokrewieństwa), wynikałoby, że później cały czas mowa o jednej i tej samej postaci. Z kolei zapis na dalszych stronach małą literą, do tego raz kursywą, raz antykwą (jaki tu jest klucz?), zasiewa wątpliwości. Wyraz uczinajka nie znalazł się też w końcowym słowniczku wyrazów bułgarskich, użytych w narracji, bardzo przydatnym, dodajmy, dla czytelnika. I może jeszcze jedna drobna uwaga. Z punktu widzenia poprawności językowej w końcowym zestawieniu przepisów „Bułgarskie różności kulinarne” nie podoba mi się forma „bakłażan”, użyta w funkcji biernika: „Bakłażan upiec na blasze lub w piekarniku” (przepis na kiopołu s. 329). Chętniej widziałbym tu „bakłażana”.

            Myślę, że książka Ałbeny Grabowskiej-Grzyb jest, gdyby ją opisać tylko jednym przymiotnikiem, ważna. Przede wszystkim ze względu na sposób przedstawienia relacji międzyludzkich. Nawet gdyby ktoś nie słyszał o Bułgarii i Rodopach, ani nie interesowałby się tym rejonem świata, to jednak natrafiając na opisy spotkań, wymiany podarunków, biesiad, zawarte w tej książce, i dowiadując się, jak bogata tradycja za nimi stoi, powinien mieć odczucie, że dotyka czegoś co, jest jakoś wspólne ludzkiemu doświadczeniu, w każdej chyba kulturze. Książka ta, jak podkreśliłem na początku, mówi o Bułgarii w sposób szeroki, wykraczający tematycznie poza  typowy pamiętnik z podróży, czy przewodnik. Dobrze się więc stało, że historia Rodopów, ale i całej Bułgarii, została tu ukazana w kontekście pięćsetletniej okupacji tureckiej, przybierającej nieraz bardzo brutalne formy. Dla Bułgarów to ważna sprawa. Ale i człowieka z zewnątrz powinno zastanawiać, jak to było możliwe, że stosunkowo niewielki liczebnie naród był w stanie przez tak długi czas represji ze strony potężniejszego sąsiada zachować własną tożsamość, kulturę i język? Książka z pewnością pomaga nam w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie.

            Wracając zaś do poziomu stosunków międzyludzkich, zastanawiałem się, jak zareagowaliby owi bułgarscy bohaterowie książki, sąsiedzi i bliscy autorki, gdyby została ona przetłumaczona na język bułgarski? Czy uznaliby, że pisze o nich trochę z pozycji protekcjonalnych, czy przeciwnie, że przede wszystkim odsłania przed światem piękno i wartość ich życia? Pewnie jest to gdzieniegdzie ze strony autorki chodzenie po linie, jeśli chodzi sposób przedstawienia swojego i zarazem już nie całkiem swojego świata, bo siłą rzeczy przyjmuje ona pozycję obserwatora zewnętrznego. Z drugiej strony w jednym z wywiadów ktoś postawił zarzut Ałbenie Grabowskiej-Grzyb, że nieco idealizuje świat, który opisuje. Na co autorka przekonująco odpowiada, że opisuje w znacznej mierze świat swojego dzieciństwa, co w naturalny sposób wiąże się z pewną idealizacją (cytuję z pamięci). Ja wolałbym w tym miejscu jednak inne słowo, ważne w filozofii Tischnera: wspaniałomyślność. Autorka wyłuskuje to, co wspaniałomyślne ze swoich wspomnień i obecnych obserwacji Rodopczan, bo sama, pisząc o nich, przyjmuje wobec nich postawę nacechowaną wspaniałomyślnością - warunek sine qua non, jeśli chce się dogłębnie wejść w kulturę i świat drugiego.













Michał Rzepiela

wtorek, 9 lipca 2013

Konkurs z Olśnieniami, moje opowiadanie i wywiad ze mną...

Dzieje się u mnie, dzieje... Kolejny konkurs z moją książką do wygrania: http://magazynobsesje.pl/konkurs-z-albena-grabowska-grzyb/. Można zdobyć jeden z dwóch egzemplarzy "Coraz mniej olśnień", powieści mojego autorstwa.
Będą oczywiście z autografem, wystarczy podać odpowiedź na pytanie:     
Dlaczego ta książka powinna trafić właśnie do Ciebie? Odpowiedz na pytanie w maksymalnie 20 zdaniach.

Konkurs trwa pod podanym linkiem do 30 lipca, więc czasu na przemyślenia i ciekawą, niebanalną odpowiedź jest sporo :)
Ponadto Magazyn Obsesje opublikował moje opowiadanie "Więzień umysłu", które ukazało się czytelnikom po raz pierwszy. Zaczyna się tak:

"Właśnie skazano mnie na trzy lata więzienia za zabójstwo, którego nie popełniłem. Nieumyślnie spowodowane zabójstwo. Którego nie popełniłem. Dowody jednak świadczyły przeciwko mnie. Nawet ja musiałem to przyznać. Byłem w mieszkaniu mężczyzny, który zginął pchnięty nożem. Na nożu były moje odciski palców. No i ten mężczyzna był odpowiedzialny za wciągnięcie mojej córki w narkotyki. Tłumaczyłem, że przyszedłem do jego mieszkania, żeby ostatecznie się z nim rozmówić. Miałem dla niego pieniądze, których zażądał w zamian za odczepienie się od niej. Przecież nie zabijałbym, skoro zdobyłem te pieniądze. Nóż także nie był mój. Nie był nawet tego mężczyzny. Kiedy przyszedłem, drzwi były otwarte a on sam leżał w kuchni w kałuży krwi. Jestem lekarzem, więc nachyliłem się nad nim, żeby sprawdzić czy żyje. Na szczęście nie żył. Pomyślałem, że nie wiem co bym zrobił, gdybym musiał drania reanimować. Chyba bym go dobił. Nie musiałem, ale myśl była."

Jeżeli macie ochotę na więcej zapraszam tutaj: http://magazynobsesje.pl/wiezien-w-umysle/ 

I jeszcze link do wywiadu dla Obsesji: http://magazynobsesje.pl/wywiad-z-albena-grabowska-grzyb/ 

Zapraszam do czytania! Pozdrawiam serdecznie! 
I na koniec nowe zdjęcie z okazji lata!!!

czwartek, 4 lipca 2013

Wyniki konkursu

Chciałabym ogłosić wyniki konkursu, chociaż muszę przyznać, że wybrać zaledwie dwie osoby było bardzo trudno. Wszystkie odpowiedzi były ciekawe i najchętniej nagrodziłabym każdego, kto zostawił komentarz pod postem konkursowym. Niestety do rozdysponowania mam zaledwie dwie nagrody: książkę w formie tradycyjnej i audiobook czytany przez aktorkę Annę Dereszowską. I tak papierowa wersja trafi do osoby, która napisała między innymi to w komentarzu:
 "Moja osoba skromnie uczestniczy i pomaga tam, gdzie obecność nie zakłóca rytmu w relacji matka i syn, a jedynie staram się być czujnym obserwatorem chorego dziecka i kochającej matki."
i to jest Janka, 
zaś audiobook, chyba, że się nie zgodzi na taką wersję, trafi do Agnieszki, która odpowiedziała tak:
"Ja nie mam własnych dzieci, ale mam rodzeństwo - aż piątkę! Ciężko czasem sobie z nimi poradzić - często muszę dopuścić się szantażu. Na szczęście udaje mi się wyciągnąć ich na dwór równie często, co oni zasiadają przed komputerem. Ich miłość do tej maszyny mnie wręcz zadziwia... No ale cóż. Często zabieram ich na przejażdżki rowerowe, lub na lody, co pomaga ich na chwilę odciągnąć od laptopów."

Dziękuję Wam wszystkim za udział w konkursie, postaram się za jakiś czas zorganizować kolejny, a póki co zapraszam do czytania mojego bloga. Niebawem pojawią się dwa wywiady ze mną, właściwie jeden już krąży po sieci, dla Obsesji: http://magazynobsesje.pl/wywiad-z-albena-grabowska-grzyb/, jak też opublikowane zostanie opowiadanie, które napisałam... Pozdrawiam serdecznie :)

wtorek, 2 lipca 2013

Konkurs: Jak radzisz sobie z pasją komputerową swojego dziecka?

W związku z tym, że zbliżają się wakacje postanowiłam zorganizować konkurs. Dzieci będą teraz bardzo dużo czasu spędzać w domu, dlatego ciekawym pomysłem mogłoby być poznanie mojej książki skierowanej do młodszego czytelnika zatytułowanej "Julek i Maja w labiryncie".  To pierwsza część serii, w tej chwili dostępny jest już trzeci tom.
To opowieść o 8-letnim Julku, chłopcu o niezwykłej wyobraźni i trudnościach szkolnych (dysleksja, dyskalkulia i nadruchliwość). Julek ponad wszystko uwielbia gry komputerowe. Pewnego razu, przez przypadek, trafia w sam środek gry. Początkowo zafascynowany światem wirtualnym, nie chce wracać do zwykłego życia. Stopniowo odkrywa jednak, że bycie w tym świecie nie jest tak przyjemne i bezpieczne, jak myślał. Próbuje powrócić do domu. Pomagają mu siostra, 6-letnia Maja, oraz mama, która za synem i córką wchodzi do świata. Razem wędrują przez różne poziomy. Mama, która jest lekarzem neurologiem, orientuje się szybko, że gra toczy się w ludzkim mózgu, a kolejne jej poziomy odpowiadają strukturom anatomicznym ośrodkowego układu nerwowego. Bohaterowie odbywają pasjonującą wędrówkę we wnętrzu mózgu, spotykając na swej drodze intrygujące byty. Napięcie rośnie, a decydująca bitwa przebiega bardzo dramatycznie. Czy uda im się znaleźć wyjście z gry i powrócić do zwykłego świata?

Chodzi o to, że nie możemy zabraniać dzieciom korzystania z komputera, wchodzenia do internetu, ale jak my, jako rodzice mamy nie stracić kontaktu z dzieckiem, które twierdzi, że w grze jest fajniej niż w realnym świecie?
Jakie Wy jako rodzice macie doświadczenia z dzieckiem, które uwielbia gry komputerowe i godzinami może siedzieć w internecie? Macie jakieś pomysły, by odciągnąć dziecko od komputera? By pokazać, że świat realny także jest ciekawy, wart uwagi, pasjonujący? 

Konkurs rozpoczyna się dzisiaj, a jego organizatorem jestem ja. Do wyboru macie książkę w formie tradycyjnej albo audiobook, czytany przez znakomitą aktorkę Annę Dereszowską, proszę o określenie tego, jaka nagrodę wolicie w komentarzu. Wystarczy odpowiedzieć na pytanie: Jak radzisz sobie z pasją komputerową swojego dziecka? w komentarzu pod tym postem, zostawiając także namiary na siebie w postaci adresu e-mailowego. Konkurs trwa od dzisiaj, 23 czerwca do 3 lipca 2013 roku, do godziny 24:00. Książka oczywiście będzie z autografem. O wygranej poinformuję drogą e-mailową w ciągu trzech dni od zakończenia konkursu. Życzę miłej zabawy i mam nadzieję, że Wasze pomysły na to, jak radzić sobie  z maniakiem komputerowym będą interesujące. Pozdrawiam serdecznie :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Wywiad w internetowym radiu Literacki wolny eter - Ałbena Grabowska-Grzyb - pisarka By Rafał T. Czachorowski

Było troszkę nerwów, ale bardzo ciekawy był to wywiad:

http://www.mixcloud.com/rafalczachorowski/literacki-wolny-eter-a%C5%82bena-grabowska-grzyb-pisarka/


Emocje nareszcie poza mną, mogę odpocząć. Nie widać tego po mnie, ale wszystko przeżywam bardzo, mimo, że tego nie można dostrzec na pierwszy rzut oka...

Opowiadam tutaj o Orfeuszu, o książce, która była moją pierwszą, debiutancką, od której wszystko się zaczęło. Mam bułgarskie korzenie, bułgarskie imię.

Mówię też o moich książkach dla dzieci, pierwsza, dla małych pacjentów "O małpce...". Urocza, pięknie ilustrowana, jestem z niej bardzo dumna.

Zapraszam do wysłuchania wywiadu, będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielicie się swoimi przemyśleniami :)


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Coś o mnie...

Dodaję tekst o mnie, jaki można znaleźć na okładce książki "Coraz mniej olśnień":

Ałbena Grabowska-Grzyb (ur. 1971), lekarz neurolog- epileptolog o bułgarskich korzeniach. Obecnie pracuje w Szpitalu Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym. Pełni także funkcję sekretarza Polskiego Towarzystwa Epileptologii. Wielokrotnie nagradzana za swoje liczne prace naukowe. Prywatnie jest matką trójki dzieci, która nie wyobraża sobie życia bez pisania. Najpierw napisała książkę o Bułgarii: Tam, gdzie urodził się Orfeusz, potem książki dla dzieci: O małpce, która spadła z drzewa, Julek i Maja w labiryncie (która została uznana przez wortal Granice.pl za najlepszą książkę dla młodych czytelników) oraz Julek i Maja. Powrót do gry. Interesuje się teatrem, filmem i piosenką. Gdyby miała więcej czasu, nie opuściłby ani jednej premiery teatralnej czy filmowej. Śpiewanie traktuje jako antydepresant.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozmowa ze mną - Literacki Wolny Eter

Zostanie ze mną przeprowadzona na żywo rozmowa, w środę, 12-stego czerwca, od 12.10 do 13.00 na www.radiownet.pl . Później będzie link do rozmowy, jakby ktoś nie mógł słuchać jej w tym akurat momencie. Na rozmowę zaprasza i będzie ją prowadził Rafał T. Czachorowski. To radio internetowe. Pierwszy raz będę na żywo w jakimś medium. Do tej pory mówiłam o padaczce, albo kilka razy o twórczości, ale to było nagrywane. Mnóstwo wykładów w życiu powiedziałam, generalnie nie mam skłonności do wulgarności, więc powinno być dobrze. Mam taką nadzieję.

A to link do tego wydarzenia na facebooku:

 https://www.facebook.com/events/537241662999513/537248369665509/?notif_t=event_mall_reply 

Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie.

sobota, 8 czerwca 2013

Piszę...

Piszę...

Lady M to powieść o współczesnej Lady Makbet, kobiecie, która chciała losowi dopomóc. Poznajemy ją w chwili, kiedy jej mąż awansuje na kierownicze stanowisko, a ona postanawia, że to dopiero początek jego sukcesu. Tak, jak u Szekspira, nadmierna ambicja doprowadza do zbrodni.
Obecnie piszę powieść o kobiecie, która także stara się wpłynąć na los innych ludzi. Dla niej to terapia po przebytej tragedii osobistej. Czy zostanie kimś w rodzaju Amelii, albo obierze inną drogę? Na razie nie zdradzam...
W czwartej części Julka i Mai wracam do mózgu... Poznam czytelników ze zjawiskiem typu deja vu, złudzeniem czasu i przestrzeni.

W każdej z zakładek na górze bloga umieściłam od siebie kilka słów na temat moich książek. Pozdrawiam i dziękuję za to, że zaglądacie i komentujecie mój blog, chociaż dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem w takiej formie. Niebawem pojawi się tutaj jakiś konkurs, wrzucę też moje opowiadanie, chciałabym, by było ciekawie :)

Podpisuję moje książki dla dzieci.

piątek, 7 czerwca 2013

Moje książki.

Chciałabym zaprezentować napisane przeze mnie powieści, na razie chociaż okładki:
"Coraz mniej olśnień"
"Tam, gdzie urodził się Orfeusz"
"Julek i Maja w labiryncie."
" Julek i Maja. Powrót do gry."
"Julek i Maja. Podróż w nieznane."
"O małpce, która spadła z drzewa."
Czytaliście którąś z nich może? Jeżeli jest wśród Was ktoś, kto napisał recenzję mojej książki, proszę o link do opinii w komentarzu pod tą notką. Dziękuję i pozdrawiam :)




czwartek, 6 czerwca 2013

Witam na moim blogu.

Witam na moim blogu. Jestem lekarką-pisarką, Polką o bułgarskich korzeniach, mamą trójki oryginalnych dzieci i panią dwóch kotów. Zapraszam wszystkich, którzy chcą poznać mnie jako autorkę, ale nie tylko przez pryzmat moich książek. Kocham dobrą kuchnię i dałam temu wyraz w Orfeuszu,  dzieci, dla których napisałam książkę o grach komputerowych, chociaż na nich się nie znam... pacjentów, którym poświęciłam bajkę "O małpce, która spadła z drzewa" i kobiety dla których stworzyłam powieść "Coraz mniej olśnień" z myślą, żeby przeżyły olśnienie...