Wir codziennych zajęć okazał się wirem zbyt
wciągającym, żebym miała czas na napisanie kilku słów. Tak właśnie minął
mi prawie cały wrzesień. Ale zadałam sobie pytanie... Czy chciałabym
zostać wciągnięta i zajmować się wyłącznie pilnowaniem terminów
dowiezienia dzieci w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie? No nie,
odpowiedziałam sobie sama. Przecież zawsze jestem w odpowiednim miejscu w
odpowiednim czasie. Trudno o bardziej "odpowiednią" osobę ode mnie.
Zatem...
Skończyłam czwartą część Julka i Mai. Nadałam jej roboczy tytuł
"Misja czwarta". W ten sposób chciałam, żeby książeczki miały jakieś
numery ułatwiające czytelnikom sięgnięcie po kolejny tomik. W przypadku
czwartej części, to akurat istotne, ponieważ jest kontynuacją trzeciej.
Wprawdzie zarzekałam się, że na trzech częściach poprzestanę, ale
napisałam czwartą część trylogii, a kto wie, może przy piątej nazwę ją
"siedmioksiągiem", tak na wszelki wypadek
W listopadzie wyjdzie moja kolejna powieść. Ona też ma roboczy tytuł "Być jak lady Makbet". To już jej drugi roboczy tytuł.
Pierwszy "Lady M." nie kojarzył się z krwawą małżonką Makbeta tak
bezpośrednio, jakbym sobie tego życzyła.
I to chyba na tyle...
Jesień się zaczęła, nie mimozami, tylko strugami
deszczu. Gdzie się podziały długie, jesienne wieczory? Co się zbiorę do
pisania, to już po 23.00...
Marudzę, wiem... Ale przynajmniej zdjęcie profilowe zmieniłam na letnie. Tak dla poprawy nastroju :)
W takim razie nie mogę się doczekać;)
OdpowiedzUsuńJa też Kasiu... Ja też :-)
UsuńPani Ałbeno świetny pomysł z numeracją:) Myślę nad prezentem pod choinkę dla chrześniaka i chyba wiem co mu kupię :)
OdpowiedzUsuńPolecam się zawsze :-) Zwłaszcza dla chrześniaka. Chłopaki bardzo lubią czytać "Julki i Maje". Dziewczyny też, ale oficjalnie jest polecana jako książka bardziej dla chłopców :-)
Usuńno proszę jaki talent się tutaj chowa;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie postanowiłam się nie chować, stąd pomysł na blog ;-). Polecam Pani "Olśnienia". Jedną z bohaterek jest stylistka :-)
UsuńFantastycznie z tymi kolejnymi książkami, czyli muszę biegusiem tamte... no i proszę nie zaniedbywać bloga, czekamy na wpisy, choć 1-2 w miesiącu ;-)
OdpowiedzUsuń