Każda droga zaczyna się
od pierwszego kroku. Kiedy pisałam pierwszą część przygód sympatycznego
rodzeństwa - Julka, Mai i ich mamy - Kasi, nie przypuszczałam, że niespełna
trzy lata później będę trzymała w ręku czwartą część cyklu zatytułowaną „Julek
i Maja. Misja w czasie”.
Dzieci rosną. Mają za
sobą pierwsze rozterki sercowe. Julek i Maja, razem z grupą przyjaciół, znanych
z poprzedniej części („Julek i Maja. Podróż w nieznane.”) wyjeżdżają na wakacje
do nadmorskiego ośrodka wczasowego. Już pierwszego dnia, Julek spotka się z
propozycją odnalezienia agenta zaginionego w wirtualnym świecie.
Przyjmuje propozycję
(chociaż przysięgał sobie, że już nigdy nie popełni podobnego głupstwa) i wchodzi
do gry. Tym razem niebezpieczeństwo jest prawdziwe. Gracze odczuwają rany
zadane podczas wirtualnych walk, mogą nawet zginąć. Światem bezwzględnie rządzi
Szafarz - pan życia i śmierci.
Czy Julkowi uda się z
pomocą siostry i przyjaciół, nie tylko wyjść cało z gry, ale także uratować
uwięzionego agenta? Kto tym razem okaże się prawdziwym przyjacielem, a kto
wrogiem? Jaką rolę w opowieści odegra mówiący niebieski kot – Mruczek?
Poniżej fragment
książki:
Julek nadludzkim wysiłkiem
otworzył oczy. Natalia i Aleksander zniknęli. Zobaczył nad sobą Marcina – do
nosa przytykał chustkę i wciąż szarpał go za ramię. Tuż obok stał Daniel, miał
zatroskaną minę. U ich stóp siedział niebieski kot.
– To sen? – upewniał się Julek. – Sam nie wiem…
– Wiesz, że nic nie wiesz – mruknął kot. – To już coś…
– Mruczek? – Julek otworzył usta ze zdziwienia.
– Nazywacie mnie Mruczkiem – kot lizał swoją łapkę, błyskając ślepiami –
bo dla was, ludzi, ja mruczę. A ja mówię… Oczywiście wtedy, kiedy mam coś do
powiedzenia… To zupełnie inaczej niż większość z was. Mówicie, chociaż niewiele
macie do powiedzenia. Powinniście zatem mruczeć… Tak…
Julek przeniósł wzrok na Marcina. Jak zdołał wejść do gry? Miał krótkie
czarne dredy, sterczące na wszystkie strony.
– Cały dzień was szukałem, wreszcie trafiłem do tej jaskini… – Marcin
domyślił się pytania Julka. – Prawdę mówiąc, poszedłem za kotem… W życiu bym tu
nie trafił.
– Byłeś w mieście? – chciał wiedzieć Julek.
– Skąd! – Pokręcił głową Marcin. – Ominąłem je. Na murach rozlepili twoją
podobiznę. Podobno uciekłeś z miasta i ukrywasz się w lesie. Poszedłem więc do
lasu…
– Towarzyszyłeś mi w drodze – poprawił go kot. – Ale nie mogę powiedzieć,
że jesteś dobrym i zgodnym kompanem…
Julek nie wiedział, jak zapytać Mruczka o to, skąd zna ludzką mowę, tak
by go pytaniem nie urazić i nie wyjść na głupca. Marcin tymczasem rzucił mordercze spojrzenie
w stronę zwierzęcia.
– Nie lubię futerkowców – tłumaczył się.
– Ja też – zgodził się kot. – Zwłaszcza chomików. Mam po nich zaparcia…
Julek roześmiał się. Marcin machnął ręką.
– Trzeba zbudzić pozostałych – powiedział. – Jakiś dziwny ten sen…
***
KONKURS:
Pod tym postem proszę o komentarz, wraz z adresem e-mailowym na temat:
Gry, w których uczestnik przeżywa prawdziwe niebezpieczeństwo to
czysta fikcja czy już niedługo mogą stać się faktem?
Konkurs potrwa od tej chwili, od 4 marca, do 11 marca, do godziny 24:00.
Pozdrawiam i życzę wszystkim powodzenia.
Gry, w których uczestnik przeżywa prawdziwe niebezpieczeństwo to nie tylko fikcja, lecz coś co może stać się faktem. Owo niebezpieczeństwo i emocje, jakie niesie ono ze sobą mogą odzwierciedlić się w życiu codziennym (przenieść na inny,realny grunt). Chyba,że wszystko jest snem... :)
OdpowiedzUsuńPani Ałbeno, cudowny fragment! :) Chciałabym przeczytać całość i móc podarować książkę bratankowi:) Cieszę się z sukcesu i życzę dalszej owocnej pracy :) Pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję ;-) Mam nadzieję, że za kilka lat, kiedy takie gry, filmy i książki staną się faktem, nie będzie to coś na kształt trzeciej wojny światowej ;-)
UsuńAłbena, uczestnicy nie zostawiają adresu mailowego, zauważyłaś? Bez tego nie będziesz mogła powiadomić o wygranej.
UsuńAlicjo, poproszę jeszcze o adres mailowy ;-)
Usuńalicja.zielinska92@wp.pl :)
Usuńniebawem książeczka do mnie trafi, ale o konkursie powiedziałam wszem i wobec ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-) Czekam na Twoją recenzję ;-)))
Usuńoj mnie też się wydaje, że taka gra może niedługo stać się najprawdziwszą..niektórzy szukają adrenaliny i dla nich to bedzie jak lek dla duszy, inni jednak myślę, że zadowolą się planszówkami :))
OdpowiedzUsuńTeraz jest tyle bardzo fajnych planszówek. Może "wyprą" komputer ;-)
Usuńi zapominalska :) pyzikenator@gmail.com
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-)
UsuńMyślę, że w dobie dzisiejszej techniki, rozwiązań komputerowo-mobilnych i (niestety, a może i stety) dążenia człowieka do wszystkiego naprzód, takie gry mogą stać się w niedługim czasie realne. Ten niedługi czas to nie będzie pewnie rok, czy dwa, może nawet nie dziesięć, ale prędzej, czy później będziemy mogli stanąć oko w oko z lwem jak Staś w "Pustyni i w puszczy". Na podobieństwo holodeków w serialu "Star Trek" będziemy brać udział w niebezpiecznych (dla dorosłych) misjach i zabawnych, kolorowych, pełnych magii opowieściach dla dzieci. Tylko żeby dobrze zabezpieczenia działały :)
OdpowiedzUsuńMarta, mama 6-letniej Zosi, ogromnej miłośniczki książek wszelakich ;)
marta@kolonia.gda.pl
Serdecznie pozdrawiam, a info o konkursie udostępniam na FB.
Dziękuję :-)
UsuńTo bardzo wartościowa książka ze względu na jej przesłanie.W dobie komputeryzacji nasze pociechy są stale zagrożone przez wirtualny świat.Dzieciom warto i trzeba coraz częściej zadawać pytania:dokąd zmierzasz?jakich wartości poszukujesz?czego możesz doświadczyć? na ile niebezpieczeństw jesteś narażony zespalając się z wirtualnymi bohaterami?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że taka lektura sprawi,że młody czytelnik chętniej sięgnie po książkę niż zasiądzie przed komputerem.
Autorce życzę obfitości czytelników i weny twórczej do kontynuacji przygód Mai i Julka :)
kotun3@o2.pl
Taki był własnie mój cel. Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńGBP w Jeleśni
OdpowiedzUsuńWydaje nam się, że to już się dzieje...Te dwa światy -fikcja gier i prawdziwe życie - już się przeplatają...Słyszy się o dzieciach i młodzieży tak "wkręconych" w świat gier, że szukają emocji/wrogów/przygód na ulicy lub wśród kolegów...Jest na to jeden sposób - rozmowa i dobry kontakt rodziców z dziećmi, ograniczenie czasu spędzanego na grach, zapewnienie im innych atrakcji i alternatywnych form spędzania wolnego czasu, aktywność, sport, rozwijanie pasji np. fotografia lub ...czytanie książek :) np. o przygodach Julka i Mai ;) lub innych, które znaleźć można np. bibliotece
bibliotekamutne@wp.pl
Dziękuję. Bardzo się cieszę, że książka jest dostępna w bibliotece :-)))
UsuńJesteśmy coraz bardziej zagrożeni faktem , że świat wirtualny stanie się dla nas ucieczka od rzeczywistości . Gry coraz bardziej dopracowane w szczegółach przez producentów ... My coraz bardziej podatni na to co nieprawdziwe , bo przecież lepsze... Co dalej ? Powtarzam swoim dzieciom każdego dnia " czytaj - będziesz lepszym i mądrzejszym człowiekiem" ... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńZapomniałam. :-) bozbar@onet.pl
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie jestem fanką gier, zdecydowanie wolę przygody książkowe. Świat play-station mnie nie kręci. Za to koty - owszem, nawet te niebieskie!
Niedawno obiło mi się o uszy - zapewne słyszałam w radiu, że powstają gry, w których gracz za pośrednictwem jakiegoś "podłączenia" będzie mógł odczuwać prawdziwy ból, co prawda słaby, ale wyczuwalny. Coraz bardziej science-fiction staje się science - real. Nie jestem tego zwolenniczką, zupełnie się z tym nie utożsamiam, nie gonię za technicznymi nowinkami. Wolałabym też, by dziecko czuło ból, bo zdarło kolano na boisku, czy potłukło się (niegroźnie) na rowerze niż czuło rany zadawane wirtualnym sztyletem przez wirtualnego wojownika w grze.
Myślę, że trzeba mocno stąpać po ziemi i mieć określony stabilny system wartości, by nie zatracić się gdzieś w fantazji wędrując przez "wirtulandię".
Agnieszka
agn.grabowska@autograf.pl
PS. Dla rozwiania ewentualnych wątpliwości, podkreślam, iż nie jestem spokrewniona z autorką książki organizująca konkurs.
Potwierdzam brak pokrewieństwa rodzinnego, widzę jakoweś duchowe ;-) w kwestii zdartych kolan dzieci ;-)
UsuńObawiam się, że gry, które przeżywa uczestnik są naprawdę niebezpieczne i mogą stać się faktem. Jestem z epoki, kiedy komputery posiadali nieliczni, a wszystkie dzieci bawiły się na dworze i było super. Kiedy poznaliśmy play station czy kilka komputerowych gier, byliśmy dużo starsi niż dzisiejsze dzieciaczki i mieliśmy również więcej fasycunujących nas dookoła zajęc. Na podwórku otaczało nas mnóstwo znajomych, a do biblioteki chodziliśmy wypożyczać książki. Dzisiaj dzieci bardzo często wychowywuje komputer. Otacza nas pogoń za pieniądzem i skrócona doba, rodzice aby mieć spokój (są zmęczeni po całym dniu pracy) pozwalają potomstwu na przesiadywanie przed komputerem. Niestety skutki uboczne widzę u córki mojej kuzynki. Ciągle opowiada o jakimś zombie, które musi zabić. Mało tego, ostatnio przyniosła mi rysunek, który namalowała. Z dumą pokazała mi kartkę, na której był naszkicowany... kościotrup, bo taki widziała w ostatnim poziomie gry. Cóż, ja kiedy miałam 8 lat malowałam ptaszki i drzewka - bardziej optymistycznie, dlatego wizja dziewczynki mnie troche przeraziła. Co będzie jak ze znajomymi zaczną wcielać w życie internetowe rozgrywki? Nie martwię się witryną z ubierankami lalek, ale te krwawe gry mogą jednak niepokoić. Obym się myliła..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Alicja
alkatraz007@o2.pl
Dość przerażająca jest łatwość z jaką dzieci mówią o "zabijaniu"...
UsuńNie uciekniemy od internetowego świata,bo nasze dzieci rodzą się tu i teraz,niekiedy tak oswojone ze sprzętem w domu,że zanim powiedzą pierwsze słowo już potrafią obsłużyć telefon mamy albo nagrywarkę taty.Wszystko tak szybko idzie do przodu i również to parcie na życie w sieci,gdzie gry porafią dorosłego człowieka pochłonąc bez reszty nie są rzadkością.Ja nigdy nie dałam się wciagnąć do świata gier,wirtualnej farmy i innych podobnych bzdetów,bo moja pasja to książki,a wiadomo jak jest z ksiażkami,same pozytywy moga nam przynieść.Boją się o swojego syna i jego zaangażowanie w cybernetyczne pułapki,nadal wierzę,że te przerażające gry niedługo zawładną umysłami wielu ludzi,zwłaszcza tych młodych bardziej podatnych na takie rozrywki.Rozpoczęłam swoją prywatną wojnę z komputerami,grami i aplikacjami otóż swojego dwuletniego syna zaprowadziłam do biblioteki publicznej,żeby od maleńkości oswajał się z tym miejscem i wiedział gdzie jego mama lubi przebywać,tak samo zrobiłam ze swoją dwunastoletnią córką,mój plan powiódł się w stu procentach.Moja córka kocha książka tak jak ja i nie wyobraża sobie życia bez czytania.Gdyby każdy rodzic próbował w ten sposób robić to nasze krajowe czytelnictwo ruszyłoby z kopyta,a zagrożenie ogłupiającymi grami nie byłoby tak realne,pozdrawiam maniaczka ksiażkowa.
OdpowiedzUsuńeluchi1974@o2.pl
Stąd mój pomysł, żeby pisać książki, a akcję umiejscowić w grze... Pomysł wziął się stą, że chciałam syna odciągnąć od komputera i nakłonić do czytania.
UsuńDziękuję bardzo ;-)
Wczoraj pulsowało drewnianymi klockami...
OdpowiedzUsuńDzisiaj przemawia ustami technokracji....
Jutro - dobre pytanie, czym na poczęstuje?
Pytać o kształt przyszłości nawet w tym wycinku racjonalnej wyobraźni to jak wróżyć z fusów. Ale, ale... Andrenalina strumienia świadomości, tego niekontrolowanego oczywiście, nęci, kusi, prowokuje.
Gry - te zaklęte wiry, które wciągają, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo kogo, nie wiadomo jak... Tym sposobem słowo klucz odnalazłem, które jednak spróbuje przeskoczyć mur schematyzmu.
Może nie za 10, pewno nawet nie za 20, ale już za lat 50 słowo stanie się ciałem, apokalipsy spełnionej czas nastanie. Wilk za policjanta będzie robił, lis ludzką twarz pokaże, lew z pistoletem w dżungli będzie szalał, poczciwy niedźwiedź udzieli schronienia. Monitor pokryje się agresją, dziecko niekoniecznie dzieckiem pozostanie, projekcje myślowe odbicie w lustrze rzeczywistości się odbiją...
Dzieci mi szkoda najbardziej, one nic niewinne. I choć wizja raczej ciemną oplata się poświatą, rzeknę za Dostojewskim: "Każdy ma taki sen, na jaki zasłużył"... A dzieci sny, mimo wszystko, mają piękne! :)
Pozdrawiam serdecznie, nad figlarną literką i kunsztem Pisarki chyląc czoła!
Daniel, danmiko@wp.pl
Dziękuję bardzo... ;-)
UsuńWszystkim dziękuję za udział i fantastyczne komentarze. Jak zwykle mam problem z wyłonieniem zwycięscy. Ale słowo się rzekło...
OdpowiedzUsuńChciałabym wysłać książkę Danielowi. Doceniam oryginalną narrację i kopalnię pomysłów fabularnych. Gratuluję Panu i życzę miłej lektury ;-)
Serdecznie gratuluję zwycięzcy:)
OdpowiedzUsuń