Hmmm... Znowu zaczynam od tłumaczenia się, bo dawno mnie nie było,
a działo się, działo...
Spadły liście z drzew, a moja córka skończyła 10 lat, co
przypięczętowała trzema imprezami i trzema tortami. Wszystkie
robiłyśmy wspólnie, nie bez przygód, bo takie "sama,
sama" u dziesięciolatki może generować różne katastrofy.
Koniec końców tąpnięty z jednej strony tort przykryłyśmy kolorowymi
wiórkami i dwadzieścioro gości (średnia wieku 8.7) zjadło
czekoladowe cudo do ostatniego okruszka. Niektórych prezentów
nie zdążyła jeszcze otworzyć, część zaanektował Franio, a część już
wisi, leży albo powiewa.
Julek skończy 12 lat za miesiąc, ale na razie mówi, że nie chce
imprezy. Mam nadzieję, że nie zmieni zdania w ostatniej chwili. Ale
jestem przygotowana, jakby co to tort bezowy z kremem z
mascarpone i słuchawki w prezencie. Szczęśliwie mam link do tych
słuchawek, bo ja się na tym nie znam.
Franio ma etap rycerza, pogromcy smoków, ewentualnie rycerza, który
ratuje lalki i siostrzyczkę z łap dinozaurów ( z akcentem na
"u").
Mam trzeciego kota, którego nazwałam Bronek. Jest czarny, podobny
do diabełka i absolutnie uroczy. Już się do nas przyzwyczaił,
wchodzi, gdzie można, najlepiej na głowę. Na włosach w końcu
najlepiej się leży i ugniata łapką. Milla go zaakceptowała, Mello
też (teraz patrzy z dezaprobatą co młodzież wyprawia i miauczy),
więc jest dobrze. Przy okazji pojawienia się Bronka wymyśliłam
dobry tytuł na powieść dla nastolatek "Przebiegłam drogę
czarnemu kotu". Można wykorzystać, bo ja raczej chyba nie
napiszę takiej książki ;-)
A propos mnie i książek. Byłam w Krakowie na Tagach Książki. Mam
śliczne zdjęcia ;-) Uśmiecham się na nich, bo dzieciaki
przychodziły po kolejną część "Julka i Mai" i pytały,
kiedy następna i następna... I jakby kto pytał, to następna w
lutym. Obecnie się redaguje i rysuje. Mogę tylko zdradzić, że
bohaterowie są częściowo ci sami, co w części
trzeciej, poza tym wracam ( w pewnym sensie) do umysłu
ludzkiego, a jako zabawna postać występuje tym razem
przemądrzały, mówiący, niebieski kot.
Z wydawnictwem Akapit Press
pojechałam jeszcze do Wrocławia i tam spotkanie z dzieciakami było
jak zawsze magiczne. Poznałam Bartka, który jest fanem cyklu, ma
zamiar tworzyć filmy animowane, a pierwszy film, który
właśnie powstaje z jego ręki, to "Julek i Maja w
labiryncie". Wyobrażacie sobie? I jeszcze zapłaty nie chce...
;-) Przy okazji zapraszam wszystkich do Łodzi, na Piotrkowską,
gdzie w Muzeum Włókiennictwa o 12.00 w niedzielę 1.12.13 r.
odbędzie się spotkanie miłośników ciekawej książki. Kto
z Łodzi - zapraszam.
A moje inne książki...
Spełniają się moje marzenia. Na poczatek te o
tłumaczeniu moich książek. I oto jest. "O małpce,
która spadła z drzewa" została przetłumaczona na język
angielski.
Jest w formie ebooka w Amazonie, w formacie Apple,
cokolwiek to znaczy. Pozostaje tylko dotrzeć do
odbiorców (czyli rodziców dzieci chorych na padaczkę). Staram
się, staram. I pomaga mi wielu ludzi, zupełnie bezinteresownie, za
co składam serdeczne podziękowania.
"Lady M." wyjdzie jednak po nowym roku. Nie ma sensu
wypuszczać książki teraz, tuż przed Świętami, żeby zginęła w
powodzi książkowej wydawnictw, które mają dużo większe możliwości
reklamy swoich książek niż moje wydawnictwo "2-gie
piętro". Ja też nie mam cierpliwości, ale za to książka będzie
naprawdę piękna i bardzo starannie przygotowana.
Pojawiło się trochę nowych recenzji "Olśnień". Od Magdy
Paź i Kasi Hordyniec. Bardzo dziękuję, dziewczyny.
"Orfeusza" prawie nie ma. W niektórych księgarniach
Świata Książki są pojedyncze egzemplarze, poza tym na Allegro. Ale
obiecuję, że "Orfeusz" będzie. Obiecuję także nowe
"Olśnienia". No właśnie...
I tych obietnic dotrzymam...