wtorek, 4 marca 2014

Kolejne przygody Julka i Mai. I KONKURS! Do wygrania egzemplarz mojej najnowszej książki dla dzieci.



Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku. Kiedy pisałam pierwszą część przygód sympatycznego rodzeństwa - Julka, Mai i ich mamy - Kasi, nie przypuszczałam, że niespełna trzy lata później będę trzymała w ręku czwartą część cyklu zatytułowaną „Julek i Maja. Misja w czasie”.


Dzieci rosną. Mają za sobą pierwsze rozterki sercowe. Julek i Maja, razem z grupą przyjaciół, znanych z poprzedniej części („Julek i Maja. Podróż w nieznane.”) wyjeżdżają na wakacje do nadmorskiego ośrodka wczasowego. Już pierwszego dnia, Julek spotka się z propozycją odnalezienia agenta zaginionego w wirtualnym świecie.
Przyjmuje propozycję (chociaż przysięgał sobie, że już nigdy nie popełni podobnego głupstwa) i wchodzi do gry. Tym razem niebezpieczeństwo jest prawdziwe. Gracze odczuwają rany zadane podczas wirtualnych walk, mogą nawet zginąć. Światem bezwzględnie rządzi Szafarz - pan życia i śmierci.
Czy Julkowi uda się z pomocą siostry i przyjaciół, nie tylko wyjść cało z gry, ale także uratować uwięzionego agenta? Kto tym razem okaże się prawdziwym przyjacielem, a kto wrogiem? Jaką rolę w opowieści odegra mówiący niebieski kot – Mruczek?
Poniżej fragment książki:
 Julek nadludzkim wysiłkiem otworzył oczy. Natalia i Aleksander zniknęli. Zobaczył nad sobą Marcina – do nosa przytykał chustkę i wciąż szarpał go za ramię. Tuż obok stał Daniel, miał zatroskaną minę. U ich stóp siedział niebieski kot.
– To sen? – upewniał się Julek. – Sam nie wiem…
– Wiesz, że nic nie wiesz – mruknął kot. – To już coś…
– Mruczek? – Julek otworzył usta ze zdziwienia.
– Nazywacie mnie Mruczkiem – kot lizał swoją łapkę, błyskając ślepiami – bo dla was, ludzi, ja mruczę. A ja mówię… Oczywiście wtedy, kiedy mam coś do powiedzenia… To zupełnie inaczej niż większość z was. Mówicie, chociaż niewiele macie do powiedzenia. Powinniście zatem mruczeć… Tak…
Julek przeniósł wzrok na Marcina. Jak zdołał wejść do gry? Miał krótkie czarne dredy, sterczące na wszystkie strony.
– Cały dzień was szukałem, wreszcie trafiłem do tej jaskini… – Marcin domyślił się pytania Julka. – Prawdę mówiąc, poszedłem za kotem… W życiu bym tu nie trafił.
– Byłeś w mieście? – chciał wiedzieć Julek.
– Skąd! – Pokręcił głową Marcin. – Ominąłem je. Na murach rozlepili twoją podobiznę. Podobno uciekłeś z miasta i ukrywasz się w lesie. Poszedłem więc do lasu…
– Towarzyszyłeś mi w drodze – poprawił go kot. – Ale nie mogę powiedzieć, że jesteś dobrym i zgodnym kompanem…
Julek nie wiedział, jak zapytać Mruczka o to, skąd zna ludzką mowę, tak by go pytaniem nie urazić i nie wyjść na głupca.  Marcin tymczasem rzucił mordercze spojrzenie w stronę zwierzęcia.
– Nie lubię futerkowców – tłumaczył się.
– Ja też – zgodził się kot. – Zwłaszcza chomików. Mam po nich zaparcia…
Julek roześmiał się. Marcin machnął ręką.
– Trzeba zbudzić pozostałych – powiedział. – Jakiś dziwny ten sen…
***

KONKURS:
Pod tym postem proszę o komentarz, wraz z adresem e-mailowym na temat: 


Gry, w których uczestnik przeżywa prawdziwe niebezpieczeństwo to czysta fikcja czy już niedługo mogą stać się faktem?

Konkurs potrwa od tej chwili, od 4 marca, do 11 marca, do godziny 24:00.
Pozdrawiam i życzę wszystkim powodzenia.